- Anno moja droga - Ola popatrzyła na mnie z mądrym wyrazem twarzy. Od razu nabrałam czujności, bo to nie było u niej częste.
- Nie zgadzam się - rzuciłam asekuracyjnie.
- Ja cię nie pytam o zgodę, ja wprowadzam w życie plan ratowania cię z opresji. Mam tutaj artykuł o tym, jak poradzić sobie po rozstaniu. Będziesz mi jeszcze dziękować na kolanach.
- Ale ja sobie radzę...
Nie wydzwaniałam do niego, nie płakałam, nie błagałam, by wrócił, nie obmyślałam planu zamordowania jego obecnej dziewczyny, nie tuliłam się maniacko do prezentów od niego ani koszulek, które mimochodem u mnie zostawiał. Byłam tylko nieznośnie pusta w środku. Wyprana z emocji. Zmęczona. Ale przecież radziłam sobie!
Ola przebiegła wzrokiem artykuł.
- "Na początku pozwól sobie na przeżycie straty, na płacz i żal. Daj sobie czas, by rana mogła nieco przyschnąć. Na ogół wystarcza miesiąc". Miesiąc?! Co?! Masz czekać miesiąc cholera wie na co, podczas gdy on będzie zabawiał się ze swoją lafiryndą? Nie, skarbie, punkt pierwszy pominiemy. Już wystarczająco dużo czasu straciłaś.
- Ten związek trwał za długo! - wtrąciła Klara.
- O dwa lata za długo!
Fakt, żadna z moich przyjaciółek nigdy w pełni nie zaakceptowała Szymona. Były miłe, owszem, ale zdystansowane. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak często Olę "bolała głowa" przed jakimkolwiek naszym wspólnym wyjściem.
- Dobrze, co mamy dalej? "Spotkaj się z kimś bliskim, otwórz się, wygadaj". I uchlaj winem z Klarą! - dopowiedziała z przekąsem Ola, bo wciąż nie do końca nam wybaczyła ten pijacki wieczór bez niej. - Ten punkt jest zaliczony i to z naddatkiem. "Rozpieszczaj siebie. Zafunduj sobie jakąś drobną przyjemność. Pamiętaj też, że teraz będziesz miała więcej wolnego czasu. Spożytkuj go w kreatywny sposób".
- EJ, JA WIEM JAK! - wrzasnęła Klara.
- Pozwól, niech zgadnę. Portugalskie wino? A może teraz cięższy kaliber? Szklaneczka whisky? Dwie szklaneczki?
- Daj spokój - dziewczyna skrzywiła się z niesmakiem, wciąż nie mogła zapomnieć kawy z cytryną. - Mam lepszy pomysł. Impreza. Dziś. Razem. I nawet nie próbuj mówić, że nie chcesz, Anka. My lepiej wiemy co dla ciebie dobre, bo...
- Dobra, zgoda! - krzyknęłam, przerywając jej słowotok - Nigdy nie wcielałam w życie rad z kolorowych pisemek, ale na klub naprawdę mam ochotę. Tylko w co ja mam się ubrać... - zaaferowana skierowałam się do szafy.
- Ty naprawdę sobie radzisz - skwitowała z podziwem Ola.
***
Wydobyłam z szafy ukochaną małą czarną, przymierzyłam ją przed lustrem i ciężko westchnęłam. Leżała idealnie, ale była... no właśnie, czarna.
- Jak na pogrzeb - udzieliłam odpowiedzi na pytanie w oczach Klary.
- Szczupło i seksownie, ale rzeczywiście czegoś brakuje... - zadumała się.
- Trudno, to trochę jakby jest pogrzeb. W końcu umarła miłość i tak dalej...
- Pieprzysz bzdury, skarbie - wtrąciła słodko Ola. - Klara, mamy razem coś do załatwienia, chodź.
Bezceremonialnie pociągnęła ją za rękaw i wypadły z mieszkania, szepcząc. Zostałam sama wśród sterty ciuchów.
- Tak, dziewczyny, dzięki za wsparcie, wasza obecność jest nieoceniona - rzekłam smętnie do swojego odbicia.
***
<KLIK>
- Fantastyczny koncert - westchnął Szymon, bawiąc się moimi włosami.
- Sam widzisz, a tak się broniłeś przed wspólnym wyjściem.
- Jak zwykle miałaś rację. Należy się za to nagroda - poszukał moich ust, a potem zaczął nucić, fałszując przy tym niemiłosiernie:
"Czerwone wino nam w żyłach gra,
czerwone wino spijam z twoich warg"
- Jeśli mnie kochasz, to zamilcz - demonstracyjnie zatkałam sobie uszy.- Zaproś mnie lepiej na to wino.
- Dobra, ale nie teraz. O piątej trzydzieści - rzucił, nawiązując do tytułu najsłynniejszej piosenki Harlemu.
Wtedy do nas pasowała...
Z trudem wyrwałam się z zamyślenia. Z Szymonem było trochę jak w fotoplastykonie - masa barw, kształtów, emocji, od jasnych, pastelowych po najczarniejsze. Było wino o piątej nad ranem, były noce na kocu w parku, były spontaniczne wypady do miejsc czasem oddalonych o setki kilometrów, by tam popatrzeć w niebo. Były też samotne powroty do domu o pierwszej w nocy, kiedy znalezienie postoju taksówek utrudniały łzy po kolejnej kłótni. Były drogie prezenty, a potem wypominanie sobie "niepotrzebnie wydanych pieniędzy". Były randki skracane z powodu imprezy z kumplami. Było zapalanie światła i gaszenie, zapalanie i gaszenie, zapalanie i gaszenie... Wielokrotnie przymierzałam się do zerwania, ale brakowało mi na to siły. Aż w końcu to on rzucił mnie i to było właśnie najgorsze w całej tej popapranej historii. Zdradził. Przenigdy bym mu tego nie wybaczyła, ale on nawet o to nie prosił. On po prostu odszedł do tamtej dziewczyny, nie omieszkując na pożegnanie dodać, iż żałuje, że nasz związek trwał aż tak długo.
Złamane serce boli znacznie mniej niż utracona godność.
***
- Nie pchaj się na mnie, przeklęta niezdaro - dobiegł mnie anielski głosik Oli.
Klara warknęła coś w odpowiedzi, a potem rozległ się huk porównywalny ze zrzuceniem bomby na Hiroszimę. Wybiegłam do korytarza i natychmiast potknęłam się o czyjeś kończyny. Sądząc po rozpaczliwym wrzasku należały do Klary.
- JEZU, NIE! Ja mam słabe kości - darła się, szukając dla siebie jakiegoś oparcia. W efekcie ściągnęła z szafki donicę z hibiskusem.
- Brawo! To był, kurde, hibiskus ode mnie! Mogłaś po prostu powiedzieć, że ci się nie podoba! - Ola podjęła desperacką próbę podniesienia się i wtedy z rąk wypadło jej olbrzymie kartonowe pudło. Moim oczom ukazały się prześliczne czerwone szpilki.
- Wybacz, miałyśmy dyskretnie podrzucić ci je do pokoju, ale współpraca z tą istotą nigdy nie kończy się dobrze - wysapała, wskazując na Klarę, za co dostała solidny cios w żebra.
- To dla mnie? - spytałam z szerokim uśmiechem, starając się ignorować ich niemą walkę.
- A jest w tym domu jeszcze ktoś, kto planuje urządzić pogrzeb swojej miłości? Nie sądziłaś chyba, że pójdziesz na ten pogrzeb w kiepskich butach!
***
Szpilki dopełniły małą czarną jak wisienka na torcie. Patrząc w lustro, byłam dumna z tej dziewczyny, która uśmiecha się trochę tajemniczo, ale pewnie. Zupełnie jakby nic się nie stało. Zupełnie jakby miała serce w jednym kawałku. Zupełnie jakby miała serce...
Kiedy dołączyłyśmy do osób wirujących na parkiecie, wciągnęłam głęboko powietrze. Podobała mi się moja anonimowość. Podobała mi się feeria barw i takty ciężkiej, jakby przykurzonej muzyki. To dobre miejsce, by ostatecznie się zresetować, a potem dziarsko rozpocząć resztę swojego życia. Lepszego życia.
Szybko podszedł do mnie jakiś wysoki blondyn o zbyt wyrazistym uśmiechu. Mógłby reklamować colgate bez żadnej charakteryzacji, pomyślałam złośliwie, ale zgodziłam się na taniec. Prowadził dobrze, pewnie. Równie pewnie poczynała sobie jego ręka, którą to niby od niechcenia wodził po moich plecach.
Nachyliłam się do jego ucha i wymruczałam powoli:
- Nie lubię tak.
- A jak? - speszył się nieco. A mówiąc językiem mniej literackim, zrobił po prostu kretyńską minę.
- W ogóle nie lubię facetów - oznajmiłam z powagą. - Bo wiesz.... - gestem wskazałam wirującą w takt muzyki Klarę i uśmiechnęłam się porozumiewawczo.
- Aha. To baw się dobrze. Po swojemu - odpowiedział drewnianym głosem i czmychnął. W klubowym półmroku jeszcze przez chwilę lśniły jego zęby.
Niewiarygodnie ubawiona dołączyłam do dziewczyn i przetańczyłyśmy razem kilka żywiołowych kawałków. Chyba jeszcze nie miałam ochoty na flirt. Faceci bywają tacy męczący, a ja potrzebuję rozluźnienia, swobody ruchów. Taniec kochałam od zawsze, dlatego poczynałam sobie coraz śmielej. Byłam świadoma pożądliwych męskich spojrzeń, ale nie robiło to na mnie wrażenia.
I wtedy właśnie go zobaczyłam.
________________
Nie tak miało być, ale uznałam, że będę wlec tę akcję w ślimaczym tempie.
Nie ma seksu, o!
Jest szansa, że jak będziesz wlec akcję, to Ci przejdzie faza na Łukasza i nie będę musiała czytać Waszego seksu. :D
OdpowiedzUsuńTak, wiem, kochana jestem. :P
'- Anno moja droga - Ola popatrzyła na mnie z mądrym wyrazem twarzy. Od razu nabrałam czujności, bo to nie było u niej częste.' - hahaha, padłam :D
OdpowiedzUsuńAle to szczera prawda, kłócić się nie będę :D
Nie, nie będziesz wlekła tej akcji w ślimaczym tempie, bo ja się nie zgadzam hahaha :D I seks też ma być :D
Widzisz jakie z nas kochane przyjaciółki? Takich to ze świecą szukać!
Także tak...Szymona już nie ma, Szymon to przeszłość, a teraz będzie poznany w klubie Łukasz ^ ^ Tylko błagam, serio nie bijcie się, nie wydrapujcie sobie oczu, załatwcie to po Bożemu :D
Chcę trójkę! :*