sobota, 3 stycznia 2015

Czwarty




- Jestem idiotką – oznajmiła Ola grobowym tonem. Tak grobowym, że powstrzymałam cisnące mi się na usta: „Dopiero teraz to zauważyłaś?” Zamiast tego spytałam łagodnie:
- Co się stało, miśku?
- Chodzi mi o Piotrka. Cóż z tego, że wykonaliśmy dziki erotyczny taniec, skoro potem pozwoliłam mu tak po prostu zniknąć?
- To on jest idiotą, nikt o zdrowych zmysłach nie odszedłby od takiej laski – wtrąciła szlachetna jak biały rum Klara.
- Poza tym na pocieszenie ci powiem, że co druga przedstawicielka płci żeńskiej w Rzeszowie teraz ci zazdrości. Też bym chciała przeżyć coś takiego…
-…powiedziała osoba, która dokonała zemsty na byłym, całując się z zajebiście przystojnym facetem.
- Że niby on był przystojny? – prychnęłam, gdyż na samo wspomnienie o brunecie przepłynęła przeze mnie fala irytacji. Oczywiście, że był przystojny. Oczywiście, że nieziemsko mnie kręcił. Ale był także bezczelny i zarozumiały i nie ma potrzeby, bym poświęciła mu jeszcze choćby jedną myśl, bo i tak się nigdy nie spotkamy.
Tylko Klara od rana miała minę jak kot, który upolował wyjątkowo dorodną mysz i z pasją przeglądała strony o siatkówce.
- Po południu idziemy na mecz – oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Ja mam inny plan na ten dzień – stwierdziła Ola – Będę cierpieć, płakać i analizować wczorajszy wieczór.
W duchu hołdowałam jej pomysłowi, bo miałam ochotę dokładnie na to samo.
- Podczas gdy Piotrek zagra w tym meczu.
Jedną z licznych zalet funkcjonowania naszej trójcy było to, że nawet jeśli dwie zatracały rozum (ach, jak często to się zdarzało!), to w trzeciej tliła się jeszcze jakaś nędzna iskierka. W tym przypadku stabilizatorem emocji była właśnie Klara, za co Ola wyściskała ją jak szalona. Ja nie czułam palącej potrzeby uczestnictwa w meczu, ale nikt mnie o zdanie nie zapytał, solidarnie więc podreptałam z przyjaciółkami.

***

Zbyt jasno, zbyt głośno, zbyt wiele rozwrzeszczanych dzieci – łapałam pierwsze wrażenia z Podpromia. Ola i Klara latały na mecze regularnie, prezentując przy tym całą gamę emocji – od euforii, poprzez „sportową złość” (w ich przypadku niezwykle intensywną sportową złość), na skrajnej rozpaczy kończąc. Ja brałam w tym udział po raz pierwszy i szczerze mówiąc, pojęcia nie miałam cóż je tak ekscytuje. Zawodnicy byli przystojni, fakt. Sugestywnie się rozciągali przy rozgrzewce, fakt. Ale żeby miało mi się to śnić po nocach? Nie, wolałam raczej sen o seksownym brunecie…
Szybko zganiłam się w duchu za tę dygresję myślową – przecież miałam nie tracić już na niego czasu! Zapragnęłam gorąco znaleźć się we własnym łóżku, ukryć pod kołdrą i przespać chwilę słabości. Podpromie jednak w niczym mej sypialni nie przypominało. Na dodatek tkwiłam przy samej płycie boiska, bo Klara miała akredytację dziennikarską i podstępem wprowadziła nas na miejsca przeznaczone dla mediów.
- To Dawid! – Klara z emocji niemal unosiła się nad ziemią. – Na boisku wygląda jeszcze lepiej niż za barem!
Dryja, odczytałam z koszulki. Obok prężył mięśnie Nowakowski. I tylko ja nie miałam na kim oka zawiesić…
- Obczaj dziewiątkę z drużyny gości – nakazała Ola.
Rzuciłam okiem od niechcenia i aż tchu mi zabrakło! Oto zbieg okoliczności rodem z romansideł dla nastolatek. Oto sytuacja, jaka nie zdarza się codziennie. Oto mój klubowy brunet, podpisany jako „Wiese”! Teraz ja miałam ochotę zapytać, czy to przypadkiem nie sen albo halucynacje wywołane wczorajszym alkoholem.
Mecz rozpoczął się od słabiutkiej zagrywki Transferu Bydgoszcz, pięknie zdobytego punktu przez Nowakowskiego (czemu towarzyszył ekstatyczny wrzask Aleksandry) i dźwięku trąbki fanowskiej wymierzonego wprost w moje ucho. Resztę średnio pamiętam, bo wolałam skoncentrować się na niemej kontemplacji ciała Wiese. Jego oszałamiające piękno osiągnęło poziom odwrotnie proporcjonalny do umiejętności na boisku – psuł najprostsze akcje, czym denerwował siebie i kolegów. Ostatecznie Transfer poległ 0:3 i odniosłam wrażenie, że była w tym jego duża zasługa. Moje nienormalne towarzyszki oczywiście wykonały dziki taniec ku czci Resovii, po czym rzuciły się w stronę zawodników.
- Zwycięstwo smakuje podwójnie, kiedy gra się dla kogoś takiego jak ty… - Dryja z szerokim uśmiechem  podszedł do Klary. Byłam pewna, że bezlitośnie wyśmieje jego do bólu banalny tekst, gdy tymczasem ona zarumieniła się… Tak, naprawdę się zarumieniła i spuściła skromnie oczy.
- Zdarza ci się pić kawę czy preferujesz tylko drinki?
- Kawa pewnie smakuje podwójnie, kiedy pije się ją z kimś takim jak ty… - odparła tonem tak przesiąkniętym słodyczą, że przez chwilę miałam wątpliwości czy to rzeczywiście moja przyjaciółka.
- Więc widzimy się za pół godziny pod halą. Zabiorę cię w swoje ulubione miejsce.
- Koniecznie jeszcze pomachaj mu koronkową chusteczką – warknęła Ola, gdy Dryja się oddalał. Była wściekła, bo oto na szyi Nowakowskiego uwiesiło się jakieś ubrane na różowo stworzenie z tipsami tak długimi, że Edward Nożycoręki miałby poważną konkurencję.
- Rany, co to jest? – wzdrygnęłam się, w pełni świadoma co teraz czuje moja przyjaciółka.
- On ma dziewczynę! A ja przez chwilę roiłam sobie, że…
- Byłabym ostrożna w wydawaniu opinii – Klara znów zadziałała stabilizująco i gestem wskazała nam obrazek wymowniejszy niż słowa: Piotrek błyskawicznie wysunął się z objęć dziewczyny i czmychnął w kierunku szatni z autentycznym przerażeniem na twarzy. Nim zniknął, zdążył jeszcze zamienić słowo z Dryją i posłać w naszą stronę gorące spojrzenie.
- Gapił się na nas! – wrzasnęła Ola.
- Nie na nas, tylko na ciebie, skarbie.
- Jezu, serio? A jak ja wyglądam? – zaczęła gorączkowo poprawiać sobie grzywkę i wygładzać bluzkę, co obie z Klarą skwitowałyśmy wyrozumiałym uśmiechem.
Byłam pewna, że to już koniec atrakcji na ten dzień, ale wtedy ni stąd ni zowąd wyrósł przed nami jakiś kędzierzawy facet w okularach i krawacie, niemalże wepchnął nas na boisko i rzucił niecierpliwie:
- Wywiady, czas na wywiady…
Zanim zdążyłam uświadomić go, że ze mnie żadna dziennikarka i żaden znawca siatkówki, i że jestem tu tylko na skutek szatańskiej intrygi Klary, pojawił się przy mnie pierwszy zawodnik.
Dziewiątka…
Nie myśląc o konsekwencjach, przyoblekłam w słowa pierwszą myśl, jaka pojawiła mi się w głowie:
- Jakie to uczucie zagrać tak koszmarny mecz, panie Wiese?

***

Ola wracała do mieszkania dziewczyn sama, głośno przeklinając niesprawiedliwy świat. Klara aktualnie piła kawę z Dawidem, dodatkowo pewnie spijając komplementy z jego ust. Anka postanowiła zabawić się w dziennikarkę i wziąć bruneta w krzyżowy ogień pytań. A o niej wszyscy zwyczajnie sobie zapomnieli! W dodatku nie mogła pozbyć się sprzed oczu widoku Piotrka tonącego w objęciach tego różowego potworka. Jej Piotrka, który jeszcze kilkanaście godzin temu poruszał się dla niej, pachniał dla niej…
Wczłapała się na czwarte piętro i z impetem zatrzasnęła za sobą drzwi. „Gdzieś tu musi jeszcze być to portugalskie wino” – przeszło jej przez myśl i zapewne podjęłaby próbę zatopienia smutku w butelce (tak jak zrobiłaby na jej miejscu każda zawiedziona kobieta), gdyby nie przenikliwy dźwięk domofonu.
- Czego?! – warknęła.
- Najmocniej przepraszam, czy zastałem Aleksandrę Morawską? Przesyłka do rąk własnych.
- Już schodzę – oznajmiła odrobinę uprzejmiej, jednocześnie zastanawiając się dlaczego, u licha, posłaniec szuka jej tutaj, a nie pod jej własnym tarnowskim adresem.
Kilka minut później ważyła w dłoniach grubą kremową kopertę. W środku były dwa bilety na FROG – Festiwal Rytmu i Ognia, który miał odbyć się za tydzień w Sopocie. I banalna karteczka o niebanalnej treści: „Nie palę, ale mam dla Ciebie trochę ognia”.

____

Dla Oli. Wiesz, co sądzę o jakości tego rozdziału, ale cieszę się, że już to mam za sobą :)