- Jestem idiotką – oznajmiła Ola grobowym tonem. Tak
grobowym, że powstrzymałam cisnące mi się na usta: „Dopiero teraz to
zauważyłaś?” Zamiast tego spytałam łagodnie:
- Co się stało, miśku?
- Chodzi mi o Piotrka. Cóż z tego, że wykonaliśmy dziki
erotyczny taniec, skoro potem pozwoliłam mu tak po prostu zniknąć?
- To on jest idiotą, nikt o zdrowych zmysłach nie odszedłby
od takiej laski – wtrąciła szlachetna jak biały rum Klara.
- Poza tym na pocieszenie ci powiem, że co druga
przedstawicielka płci żeńskiej w Rzeszowie teraz ci zazdrości. Też bym chciała
przeżyć coś takiego…
-…powiedziała osoba, która dokonała zemsty na byłym, całując
się z zajebiście przystojnym facetem.
- Że niby on był przystojny? – prychnęłam, gdyż na samo
wspomnienie o brunecie przepłynęła przeze mnie fala irytacji. Oczywiście, że
był przystojny. Oczywiście, że nieziemsko mnie kręcił. Ale był także bezczelny
i zarozumiały i nie ma potrzeby, bym poświęciła mu jeszcze choćby jedną myśl, bo
i tak się nigdy nie spotkamy.
Tylko Klara od rana miała minę jak kot, który upolował
wyjątkowo dorodną mysz i z pasją przeglądała strony o siatkówce.
- Po południu idziemy na mecz – oznajmiła tonem nieznoszącym
sprzeciwu.
- Ja mam inny plan na ten dzień – stwierdziła Ola – Będę cierpieć,
płakać i analizować wczorajszy wieczór.
W duchu hołdowałam jej pomysłowi, bo miałam ochotę dokładnie
na to samo.
- Podczas gdy Piotrek zagra w tym meczu.
Jedną z licznych zalet funkcjonowania naszej trójcy było to,
że nawet jeśli dwie zatracały rozum (ach, jak często to się zdarzało!), to w
trzeciej tliła się jeszcze jakaś nędzna iskierka. W tym przypadku
stabilizatorem emocji była właśnie Klara, za co Ola wyściskała ją jak szalona.
Ja nie czułam palącej potrzeby uczestnictwa w meczu, ale nikt mnie o zdanie nie
zapytał, solidarnie więc podreptałam z przyjaciółkami.
***
Zbyt jasno, zbyt głośno, zbyt wiele rozwrzeszczanych dzieci –
łapałam pierwsze wrażenia z Podpromia. Ola i Klara latały na mecze regularnie,
prezentując przy tym całą gamę emocji – od euforii, poprzez „sportową złość” (w
ich przypadku niezwykle intensywną sportową złość), na skrajnej rozpaczy
kończąc. Ja brałam w tym udział po raz pierwszy i szczerze mówiąc, pojęcia nie
miałam cóż je tak ekscytuje. Zawodnicy byli przystojni, fakt. Sugestywnie się
rozciągali przy rozgrzewce, fakt. Ale żeby miało mi się to śnić po nocach? Nie,
wolałam raczej sen o seksownym brunecie…
Szybko zganiłam się w duchu za tę dygresję myślową –
przecież miałam nie tracić już na niego czasu! Zapragnęłam gorąco znaleźć się
we własnym łóżku, ukryć pod kołdrą i przespać chwilę słabości. Podpromie jednak
w niczym mej sypialni nie przypominało. Na dodatek tkwiłam przy samej płycie
boiska, bo Klara miała akredytację dziennikarską i podstępem wprowadziła nas na
miejsca przeznaczone dla mediów.
- To Dawid! – Klara z emocji niemal unosiła się nad ziemią. –
Na boisku wygląda jeszcze lepiej niż za barem!
Dryja, odczytałam z koszulki. Obok prężył mięśnie
Nowakowski. I tylko ja nie miałam na kim oka zawiesić…
- Obczaj dziewiątkę z drużyny gości – nakazała Ola.
Rzuciłam okiem od niechcenia i aż tchu mi zabrakło! Oto
zbieg okoliczności rodem z romansideł dla nastolatek. Oto sytuacja, jaka nie
zdarza się codziennie. Oto mój klubowy brunet, podpisany jako „Wiese”! Teraz ja
miałam ochotę zapytać, czy to przypadkiem nie sen albo halucynacje wywołane wczorajszym
alkoholem.
Mecz rozpoczął się od słabiutkiej zagrywki Transferu
Bydgoszcz, pięknie zdobytego punktu przez Nowakowskiego (czemu towarzyszył ekstatyczny
wrzask Aleksandry) i dźwięku trąbki fanowskiej wymierzonego wprost w moje ucho.
Resztę średnio pamiętam, bo wolałam skoncentrować się na niemej kontemplacji
ciała Wiese. Jego oszałamiające piękno osiągnęło poziom odwrotnie
proporcjonalny do umiejętności na boisku – psuł najprostsze akcje, czym
denerwował siebie i kolegów. Ostatecznie Transfer poległ 0:3 i odniosłam
wrażenie, że była w tym jego duża zasługa. Moje nienormalne towarzyszki
oczywiście wykonały dziki taniec ku czci Resovii, po czym rzuciły się w stronę
zawodników.
- Zwycięstwo smakuje podwójnie, kiedy gra się dla kogoś
takiego jak ty… - Dryja z szerokim uśmiechem podszedł do Klary. Byłam pewna, że bezlitośnie
wyśmieje jego do bólu banalny tekst, gdy tymczasem ona zarumieniła się… Tak,
naprawdę się zarumieniła i spuściła skromnie oczy.
- Zdarza ci się pić kawę czy preferujesz tylko drinki?
- Kawa pewnie smakuje podwójnie, kiedy pije się ją z kimś
takim jak ty… - odparła tonem tak przesiąkniętym słodyczą, że przez chwilę
miałam wątpliwości czy to rzeczywiście moja przyjaciółka.
- Więc widzimy się za pół godziny pod halą. Zabiorę cię w
swoje ulubione miejsce.
- Koniecznie jeszcze pomachaj mu koronkową chusteczką – warknęła
Ola, gdy Dryja się oddalał. Była wściekła, bo oto na szyi Nowakowskiego
uwiesiło się jakieś ubrane na różowo stworzenie z tipsami tak długimi, że Edward
Nożycoręki miałby poważną konkurencję.
- Rany, co to jest? – wzdrygnęłam się, w pełni świadoma co
teraz czuje moja przyjaciółka.
- On ma dziewczynę! A ja przez chwilę roiłam sobie, że…
- Byłabym ostrożna w wydawaniu opinii – Klara znów zadziałała
stabilizująco i gestem wskazała nam obrazek wymowniejszy niż słowa: Piotrek
błyskawicznie wysunął się z objęć dziewczyny i czmychnął w kierunku szatni z
autentycznym przerażeniem na twarzy. Nim zniknął, zdążył jeszcze zamienić słowo
z Dryją i posłać w naszą stronę gorące spojrzenie.
- Gapił się na nas! – wrzasnęła Ola.
- Nie na nas, tylko na ciebie, skarbie.
- Jezu, serio? A jak ja wyglądam? – zaczęła gorączkowo
poprawiać sobie grzywkę i wygładzać bluzkę, co obie z Klarą skwitowałyśmy
wyrozumiałym uśmiechem.
Byłam pewna, że to już koniec atrakcji na ten dzień, ale
wtedy ni stąd ni zowąd wyrósł przed nami jakiś kędzierzawy facet w okularach i
krawacie, niemalże wepchnął nas na boisko i rzucił niecierpliwie:
- Wywiady, czas na wywiady…
Zanim zdążyłam uświadomić go, że ze mnie żadna dziennikarka
i żaden znawca siatkówki, i że jestem tu tylko na skutek szatańskiej intrygi
Klary, pojawił się przy mnie pierwszy zawodnik.
Dziewiątka…
Nie myśląc o konsekwencjach, przyoblekłam w słowa pierwszą
myśl, jaka pojawiła mi się w głowie:
- Jakie to uczucie zagrać tak koszmarny mecz, panie Wiese?
***
Ola wracała do mieszkania dziewczyn sama, głośno
przeklinając niesprawiedliwy świat. Klara aktualnie piła kawę z Dawidem,
dodatkowo pewnie spijając komplementy z jego ust. Anka postanowiła zabawić się
w dziennikarkę i wziąć bruneta w krzyżowy ogień pytań. A o niej wszyscy
zwyczajnie sobie zapomnieli! W dodatku nie mogła pozbyć się sprzed oczu widoku
Piotrka tonącego w objęciach tego różowego potworka. Jej Piotrka, który jeszcze
kilkanaście godzin temu poruszał się dla niej, pachniał dla niej…
Wczłapała się na czwarte piętro i z impetem zatrzasnęła za
sobą drzwi. „Gdzieś tu musi jeszcze być to portugalskie wino” – przeszło jej
przez myśl i zapewne podjęłaby próbę zatopienia smutku w butelce (tak jak
zrobiłaby na jej miejscu każda zawiedziona kobieta), gdyby nie przenikliwy dźwięk
domofonu.
- Czego?! – warknęła.
- Najmocniej przepraszam, czy zastałem Aleksandrę Morawską?
Przesyłka do rąk własnych.
- Już schodzę – oznajmiła odrobinę uprzejmiej, jednocześnie
zastanawiając się dlaczego, u licha, posłaniec szuka jej tutaj, a nie pod jej
własnym tarnowskim adresem.
Kilka minut później ważyła w dłoniach grubą kremową kopertę.
W środku były dwa bilety na FROG – Festiwal Rytmu i Ognia, który miał odbyć się
za tydzień w Sopocie. I banalna karteczka o niebanalnej treści: „Nie palę, ale
mam dla Ciebie trochę ognia”.
____
Dla Oli. Wiesz, co sądzę o jakości tego rozdziału, ale cieszę się, że już to mam za sobą :)